Marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk jest zakażony koronawirusem. Obecnie znajduje się w szpitalu. Pojawiły się nieuzasadnione informacje, że marszałek przebywał na nartach we Włoszech. Mieczysław Struk wyjaśnia sytuacje i dementuje jakoby przyczyną wizyty we Włoszech miała być rozrywka. Faktycznie na początku marca był we Włoszech, ale z powodu ważnych względów rodzinnych.
"Przede wszystkim obowiązki marszałka województwa wiążą się z udziałem w wielu spotkaniach. Wraz z rozwojem sytuacji epidemii zmniejszałem do niezbędnego minimum liczbę spotkań bezpośrednich, dotyczących bieżącej pracy województwa. Drugą sprawą jest to, że przybywało spotkań związanych z koronawirusem. Powołaliśmy sztab kryzysowy, zrobił to również Wojewoda, szpitale wojewódzkie są placówkami podległymi marszałkowi, wobec tego odbywały się liczne spotkania z ich przedstawicielami. Podkreślam, że cały czas stosowaliśmy się do zmieniających się w czasie zaleceń GIS.
Podnoszoną przez wielu kwestią są także moje podróże prywatne i służbowe. Na początku marca byłem w Brukseli, byłem także we Włoszech w dniach 7-8 marca. Wiem, że nie wszyscy mnie zrozumieją, ale poza byciem marszałkiem jestem też ojcem i dziadkiem. Dlatego pojechałem do Włoch by zabrać do siebie do domu moją małą, czertoipółletnią wnuczkę.
Po powrocie do Polski ściśle stosowałem się do zaleceń GIS. Nie poddawałem się kwarantannie, bo w tamtym czasie nie było jeszcze takiego wymogu, z własnej inicjatywy ograniczyłem spotkania z innymi do minimum, podczas tych, które odbyć musiałem, starałem się zachowywać większą odległość od rozmówcy. Obserwowałem swoje samopoczucie, i mimo że było dobre, to za namową bliskich oraz współpracowników poddałem się testowi na obecność koronawirusa. Test wyszedł negatywny. Do tego czułem się dobrze, dlatego wciąż pracowałem, choć dla bezpieczeństwa starałem się ograniczać bezpośredni kontakt. Kiedy tylko poczułem się gorzej, natychmiast zdecydowałem o pracy zdalnej. Od tego momentu pozostaję w izolacji. Poddałem się ponownie testowi – tym razem, jak już wiecie, wynik był pozytywny.
Zaistniała sytuacja jest dla mnie pod wieloma względami trudna i wiem, że mogę teraz zetknąć się z głosami krytyki. Ważne jest jednak to, że nie złamałem żadnych obowiązujących przepisów. Osobiście odczuwam też ulgę, że mojej wnuczki nie ma już we Włoszech, gdzie sytuacja tak bardzo się w ostatnich dniach pogorszyła."
Napisz komentarz
Komentarze